***
– Jak tam wódeczka z kaktusa? – zapytał się Rodgar de Zuuw
towarzysza biesiady. Teraz, po krótkim odpoczynku czuł się znacznie lepiej. Miał
po za tym o wiele lepszy humor niż zaraz po przybyciu do karczmy. Zapewne
niebagatelny na to wpływ miało to, że już był po kilku dobrych kieliszkach
mocnego, tutejszego alkoholu, co, w rzeczy samej, przekładało się na jego coraz
większe odprężenie.
– Cóż za wspaniały smak! Cóż za aromat! Coś niebywale cudownego.
Prostymi słowy: delikates nad delikatesami. – zamlaskał obleśnymi ustami Maktar
niejako odpowiadając na pytanie możnowładcy.
– No więc
posililiśmy się i popiliśmy. Wreszcie czuję, że nadal żyję i żyć będę. Tą
cudowną poprawę mojego samopoczucia zawdzięczam tej oto regionalnej gorzałce. –
uśmiechnął się szeroko Rodgar. – Wyobraź sobie mój drogi Maktarze wreszcie po
tylu nerwach jestem nad wyraz mocno zrelaksowany! Jak wspaniale ta gorzała rozgrzewa
od środka. Oj, wierz mi, potrzebne mi to było, jak najwykwintniejsza strawa.
Szczególnie po wydarzeniach, jakie miały miejsce w Cytadeli. Niewiele już
brakowało a byłoby po mnie! Ot taka nasza psia dola. – wzdrygnął się
najwyraźniej na samą myśl o tym, co mogło go spotkać z rąk Imperatora.
– Panie, jak to!? Taką wielką krzywdę wyrządzić tak
wiernemu i zacnemu słudze… – zaoponował murgr, lecz nie dokończył uciszony
gniewnym machnięciem ręki de Zuuw.
– Nie wracajmy już do tych nie przyjemnych wydarzeń. Nie
warto. Bo widzisz, – tutaj ściszył swój głos do szeptu – w naszej parszywej
robocie musisz zawsze brać pod uwagę każdy możliwy rozwój wypadków, nawet ten najgorszy.
Zapamiętaj to sobie na zawsze: nieznane są wyroki władców świata wobec nas
zwykłych obywateli, którzy wykonują za nich tą czarną robotę … – filozoficznym
stwierdzeniem zakończył swój wywód główny szpieg Marchii. – Ale teraz, powtórzę
ci jeszcze raz, czuję się znacznie lepiej. Mogę więc w końcu wysłuchać tego, co
masz mi ciekawego do opowiedzenia o efektach swojej misji.
– Od czego mam zacząć, panie? – zaczął niepewnie Maktar.
– Najlepiej od początku; od samego początku mój drogi… –
głos Rodgara stał się nadzwyczaj miękki oraz aksamitny. Nie należało jednak
przyjąć tej poufałości za dobry omen. Wielu już to zgubiło.
– Panie zacząłem naszą misję od podstaw. Musiałem wiedzieć,
czego właściwie szukamy. Znać pytania, by móc poszukać na nie konkretnych
odpowiedzi. Pamiętasz, jak kazałeś mi przeszukać wszelkie archiwa, wszelkie więzienia
i obozy resocjalizacyjne w Marchii?
– Pamiętam, tak było.
Mów zatem dalej.
– A pamiętasz, jak kazałeś zwrócić szczególną uwagę na
nieprawdopodobne teorie, jakie w ostatnim czasie głosili wszelkiej maści
wywrotowcy zatrzymani przez naszych ludzi za obrazę majestatu? Zwłaszcza nakazałeś
zainteresować się tymi, którzy zostali już osadzeni w naszych więzieniach lub
obozach pracy i dokładnie ich przesłuchać? – przerwał na chwilę Maktar. Czekał
na reakcję Rodgara. Niestety, nie doczekał się na nią. Możnowładca sprawiał
wrażenie osoby obojętnej. – Powiem szczerze nie było łatwo, ale udało mi się
znaleźć kilka takich ciekawych przypadków. Sam nie wiem, czy aż tak wielkich
wieszczów, jak oni sami prawdopodobnie sądzili, … – tutaj dało się słyszeć w
pół zdania chichot – … czy może jeszcze większych półgłówków. Ale z tych wszystkich
przepytanych tylko jeden z nich posunął naszą wiedzę w znaczący sposób do
przodu… – tutaj nastąpiła efektowna pauza.Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/murgr-sta-posrodku-celi.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz