Prośba do czytelników

Bardzo ważne są dla mnie komentarze. Zatem proszę o nie, by móc poprawić swoją powieść w takim stopniu, żeby było w niej jak najmniej błędów.
Ważne: należy czytać posty w kolejności od najstarszego do najświeższego. Posty mają tworzyć sensowną całość. Przecież jest to powieść.

niedziela, 12 października 2014

***

–  Tato, tato coś tam płynie… – dziewczynka rezolutnie pokazała swoim malutkim paluszkiem majaczący kształt w oddali – Tato, tato spójrz tam… – najwyraźniej niecierpliwiło się dziecko.
–  Gdzie kochana córeczko, gdzie? –  zapytał się mężczyzna w średnim wieku, leniwie podążając wzrokiem za palcem dziewczynki. Jednocześnie nie odrywał swojej uwagi od czynności, którą w tej chwili wykonywał. Jednak córka nie dawała za wygraną. Ponaglanie ojca przez uparte dziecko spowodowało tylko , że był nie zwykle zły na tą całą sytuację. Nie cierpiał, jak ktokolwiek odrywa go od jego ulubionego wypoczynku nawet jeśli to jest jego własna córka. W końcu dał za wygraną. Zrezygnował, jak mu się wydawało tylko na krótką chwilę z wędkowania. Gdy podejmował tę decyzję próbował się sam przed sobą usprawiedliwiać. Po prostu stwierdził po krótkim namyśle, że nie jest w stanie obserwować miejsca, jakie wskazywała mu córka i jednocześnie łowić ryby. Przy tym miał pełną świadomość tego, iż jego latorośl ma tak samo uparty charakter, jak on, dlatego nie da  mu spokoju nim on nie spełni jej prośby.
– Tam tatusiu, tam na środku rzeki. No, popatrz tatulu! – krzyknęło coraz bardziej zniecierpliwione dziecko. – Tato patrz i zostaw to swoje wędkowanie! Czemu nie chcesz spojrzeć....
Mężczyzna, dając ostatecznie za wygraną, zmarszczył nos z wysiłku, a może, mimo próby usprawiedliwiania siebie przed samym sobą, ze złości. Był niezmiernie rozsierdzony, że córka przerwała mu miłe a zarazem odprężające go zajęcie wbrew jego własnej woli. Mimo to z uwagą zlustrował rzekę. Spojrzał w kierunku wskazanym przez palec dziecka. Początkowo nie mógł nic dostrzec, po za refleksami świetlnymi odbijającymi się od spokojnej tafli wody. Odbicia światła słonecznego były na tyle intensywne, że w pierwszej chwili go oślepiły. Po pewnym czasie, nie mógł jednoznacznie stwierdzić, czy było to kilka, czy też może kilkanaście minut, gdy jego wzrok zdążył się oswoić z nad wyraz jasnymi odbiciami promieni słonecznych od powierzchni akwenu. Wreszcie, gdy skupił swój wzrok na wskazanym w oddali punkcie dostrzegł jakiś rozmyty kształt. Powoli majaczący i niesprecyzowany przedmiot począł przypominać mu coraz bardziej zarys jakby małej łódeczki.
Mężczyzna opuścił do wody wiosła. Powoli zanurzył je w toni i odepchnął się nimi nadzwyczaj mocno w kierunku dziwnego konturu. Minuta po minucie dystans, jaki mieli do pokonania, by dotrzeć do celu jednostajnie zmniejszał się. Wreszcie dziewczynka krzyknęła:
– Tato, tatulu tam chyba jakieś dziecko płakało. Tato słyszysz to?
Faktycznie mężczyzna jakby usłyszał, dobiegające z łupinki kwilenie niemowlęcia. Zdenerwował się. Przez głowę przebiegła mu jedna myśl, że przecież to nie było absolutnie możliwe, by koszmary jakie miewali i on, i jego małżonka miały jakąkolwiek szansę się ziścić w rzeczywistości. Zwłaszcza po tym, jak wioskowa wiedźma zapewniła małżonków po wykonaniu na ich prośbę wróżb i guseł, że te powtarzające się od dłuższego czasu majaki senne nie są w żadnym wypadku przepowiednią ich dalszego losu. Czarownica pewna swoich egzorcyzmów dobitnie stwierdziła, że są to zwykłe koszmary senne spowodowane nawiedzającą ich domostwo zmorą. Wpierw odprawiła magiczne rytuały wokół chałupy, żeby przepędzić nieczystą duszę oraz zabezpieczyć dom przed powrotem zmory. Potem nakazała, by za trzy niedziele podczas pełni księżyca złożyć odpowiednią ofiarę z koźlęcia. I tak też, jak kazała uczynili. Do dzisiaj uważał, że te zalecenia a także wcześniej odprawione czary i egzorcyzmy pomogły im na tyle, że majaki senne nigdy więcej się nie pojawiły.
Gdy tak teraz stał na krypie, kołysząc się wraz z sennym nurtem rzeki patrzył przed siebie nieprzytomnym ze strachu wzrokiem. Nasłuchiwał, jakby miał jeszcze jakąkolwiek nadzieję na to, iż to tylko wiatr tak szumi w sitowiu a nie dobiega jego uszu płacz dziecka. Lecz tak szybko jak pojawiła się w jego sercu ta pociecha, równie prędko opuściła go ta ułudna otucha. Przestał mieć jakiekolwiek wątpliwości, gdy ujrzał, iż sitowie jednak nie ugina się pod naporem domniemanej bryzy.
A jeśli to czarownica nie miała racji? Jeśli jej zapewnienia są tylko kłamstwem lub jej wymysłem zaś teraz ich sny okażą się proroczymi? Czy to znaczy, że nie mają już żadnego wyboru, bo przeznaczenie podjęło za nich decyzję? Czy to znaczy, że powinni poddać się swojemu losowi – okrutnemu biegowi następujących po sobie wydarzeń?
Rozmyślania przerwała mu jego córka, która była coraz bardziej podekscytowana tym, co odnalazła w łupince na rzece.
– Tatulu, to mała łódeczka, i tam, tam jest… Chyba dziecko, takie maluśkie.  
Co raz bardziej bał się. Na chwilę przestał wiosłować, jakby to miało coś zmienić. Zamknął oczy. Miał nadzieję, że gdy je za moment otworzy nie ujrzy sceny ze swoich snów; nie ujrzy tuż obok na rzece tej łupinki i płaczącego w niej niemowlęcia. A potem wszytko wróci do starego, dobrego porządku... Niestety, po otwarciu powiek nic się nie zmieniło. Łódeczka, jakby przyciągana przez jakiś magnes chybotliwie i jednostajnie zbliżała się ku nim. Jedyną nad wyraz szczęśliwą osobą była jego córka, nieświadoma dalszego rozwoju wypadków. Pośpieszała swojego ojca nieskrępowaną gestykulacją,  pełna radości na jaką może sobie pozwolić tylko dziecko, nie wiedzące nic o tym ku jakiemu zmierzają losowi. Krzyczała przy tym niezmiennie to samo:
– Tatulu tam jest mała dzidzia. Tatulu…
Miał tego dość. Wiedział już, że przeznaczeniu nie umknie. Wiedział już, że jego sny to nowa rzeczywistość, na którą nic nie może poradzić. Wiedział też, że musi wypełnić swój los, że musi zrealizować cel, który mu przeznaczyły siły wyższe. Po prostu musiał i  już. Nie było innej, drugiej drogi.
Chwycił wiosła. Dulki zaskrzeczały swoim cienkim, nieprzyjemnym dla uszu piskiem. Wykonał kilka szybkich ruchów i złożył wiosła do wnętrza krypy. Łódź znacznie przyśpieszyła. Wstał, odwrócił się powoli ku dziobowi. Ruszył ku niemu pogodzony z tym co miało za chwilę nastąpić. Wielokrotnie widział to w snach. Był zrezygnowany. Nie mógł nic na to poradzić.
Spojrzał przed siebie. Znał ten obraz od lat. Nie musiał  nawet spoglądać w stronę łupinki, by wiedzieć co tam znajdzie. W łódeczce znajdowało się małe dziecię, w zasadzie noworodek. Było zawinięte w becik i miało białą czapeczkę na swojej, ślicznej główce. Miało czarne oczy, jak węgielki, ładniutką twarzyczkę i było chłopcem. Tego był pewien.
A może, by je zostawić albo utopić? Przecież na rzece tak wiele może się zdarzyć wbrew naszej woli. A może nie zauważyć tego dziecka i sprawa sama się rozwiąże?
Znał jednak na te pokusy odpowiedź. Nie mógł tego uczynić, bo jakaś siła wyższa czuwała nad tym dzieckiem i nie mogła pozwolić na to, by ktokolwiek a zwłaszcza on mógł zrobić temu niemowlęciu jakąkolwiek krzywdę. Skoro więc to dziecko przeżyło w tej łódeczce tyle czasu i nadal żyje to, czy potrzeba na to lepszego dowodu?
Zresztą, jak kiedyś zaczął taką ewentualność rozważać, natychmiast pojawiła się seria nowych snów. Te sny wyjaśniły mu w sposób nie podlegający jakiejkolwiek dyskusji, że lepiej nie próbować takich rozwiązań. Wtedy ostatecznie zrozumiał, że on i jego małżonka zostali wybrani przez przeznaczenie do tego, by zająć się wychowaniem tego chłopca. Nie mieli nic do powiedzenia w tej sprawie. Jedynie, co mogli uczynić to pogodzić się ze swoim losem i go zaakceptować.
Wreszcie się uspokoił. Wziął swoją córeczkę za małą rączkę i rzekł:
– Kochanie, to dziecko potraktuj jak swojego brata. Kochanie to jest w zasadzie twój malutki braciszek. Musimy o niego wszyscy dbać. Czy rozumiesz mnie?
– Tak tatusiu, ale czy ty wiesz, jak ja się cieszę! Nawet nie wiesz jak bardzo. Przecież wiesz, że zawsze chciałam mieć takiego małego braciszka. Dziękuję ci tatusiu, że go bierzemy. A może tatusiu mam siostrzyczkę? – zapytała rezolutnie dziewczynka.
- Wierzaj mi dziecinko, to na pewno chłopiec. Na pewno chłopiec. 

Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/rozdzia-i-poczatek-i-nadejdzie-ten.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz