***
Znów pojawił się znajomy sen. A w nim ponownie dostrzega to ludzkie
niemowlę. To obraz, jaki prześladuje go od lat.
Potem widzi kobietę, ludzką samicę, która podnosi trzymane w drobnych
dłoniach człowiecze dziecko. Jest ono okrwawione i nagie.
Następna scena, jaka rozgrywa się w jego koszmarze jest zazwyczaj taka,
że bezpotomnie umiera. Widzi z bliska swoją śmierć, ale tuż obok jego wezgłowia
nikogo nie dostrzega. Nie stoi, chociaż powinien, namaszczony przez niego następca
tronu. Nie ma więc ciała, którego w trakcie agonii tak potrzebuje, by do niego mogłaby
przejść jego dusza i umysł. Cykl nieśmiertelności nie zostaje dopełniony.
Inna scena, jaką pamięta ze swojego sennego majaka, przedstawia jego
upadek. Ludzie wraz z innymi rasami tego zapomnianego zakątka wszechświata wiwatują
z radości, że odszedł w niepamięć historii. W radosnym szale niosą na rękach
młodzieńca oplecionego girlandami bajecznie kolorowych kwiatów. A potem jest
już tylko pustka. I to już jest koniec
koszmaru.
Jemu, Imperatorowi, władcy absolutnemu, który podbił większą część świata, ten sen ćmi się w umyśle od lat. Chociaż miał być bytem nieśmiertelnym, ku swemu zaskoczeniu, no cóż, umiera…
Czy to jest możliwe ? – zadawał sobie to pytanie po wielokroć –
Przecież namaścił go bóg zła.
Wielokrotnie myślał o swoim proroctwie, ale po wielu przemyśleniach
zawsze dochodził do jedynego właściwego wniosku, że nie może być śmiertelny. Jego
Stwórca nie mógł na to pozwolić, bo nie było to zgodne z jego oczekiwaniami i
planami na przyszłość. Zresztą sam cel misji, który miał do osiągnięcia temu zaprzeczał. Ponadto sam dar nieśmiertelności otrzymał od swego ojca, którego
czci jako boga. I to w jego imieniu dzierży władzę nad tym ułomnym światem. Jest jego pierworodnym synem, który został zrodzony z ciemności.
Cykl narodzin powtarza się, co siedemdziesiąt lat. Następca Imperatora
zostaje zrodzony z wyselekcjonowanej matki, która nie jest świadoma tego dla
kogo urodzi dziecko noszone w jej własnym łonie. Nie może wiedzieć jakiego zaszczytu ta
nowo narodzona istota kiedyś dostąpi. Wybraniec Imperatora w momencie inicjacji
z dziecka na mężczyznę zostaje odebrany matce przez wysłanników Czarnego Pana. Trafiwszy
na jego dwór zostaje wychowany przez nauczycieli pod jego czujnym okiem. Jego
celem jest długo oczekiwana chwila przemiany. Podczas tej podniosłej chwili Mroczny
Władca napełnia naczynie, jakim jest to świeże jeszcze nie zużyte ciało,
życiodajnym płynem. Czysty umysł i dusza zostają zalane wiedzą a także doświadczeniem
zbieranymi wiekami przez Władcę Ciemności a stara nie potrzebna już skorupa
umiera pozbawiona duszy.
Tę krainę we władanie jego ojcu, bogu ciemności, oddał w jedynowładztwo
ten zazdrosny i narcystyczny bóg, który stworzył te istoty. Pragnął, po tym jak
się na nich zawiódł, by ci wiarołomcy dostali nauczkę na wieczność a ponadto
były przykładem dla innych stworzeń. Wszystkie te byty miały mieć świadomość
tego, co ich niechybnie czeka, gdyby kiedykolwiek dopuściły się zdrady wobec
niego.
Gdy zemsta boga dokonała się, zapomniał o tym przeklętym świecie. Jego ojciec, bóg ciemności, stwierdził z
przekąsem, że ich antagonista zapewne zaangażował się w kreowanie nowych istot
gdzieś indziej i to one zostały niechybnie jego nowymi ulubieńcami. Jednak wszystko
miało trwać do czasu.
Nagle ni z tego ni z owego, bo takie można było odnieść wrażenie, przypomniał sobie o ukaranej z całą surowością krainie. Gdy to nastąpiło, Imperator był pełen obaw czy przypadkiem w
umyśle boga dobra nie zwycięży uczucie litości i wybaczenia. Obawiał się
takiego dość nieoczekiwanego obrotu sprawy dla celu, jaki miał osiągnąć. Jednak
lękał się niepotrzebnie. Istoty te nie uzyskały odkupienia za popełniony grzech
pychy i zdrady. Ich Bóg nie był w stanie wybaczyć im wiarołomstwa i herezji. A
to oznaczało, że balans między bóstwami niebezpiecznie przechylał się w stronę
mocy ciemności. Byli więc bliscy ostatecznego zwycięstwa.
Z czasem wraz z następującymi po sobie wypadkami uświadomił sobie wagę tych wydarzeń. W jego umyśle rodziły się pytania
bez odpowiedzi: Jakie może mieć znaczenie ten przeklęty, powtarzający się sen? A
może jednak nie wie wszystkiego o przeznaczeniu oraz o losie, jaki został mu przypisany?
Może z jakiś bliżej mu nieznanych powodów przepowiednia tego zafajdanego dziada
Hironiusza mimo wszystko jest realna i oto nadchodzi nieunikniony kres jego
rządów? Z tego wszystkiego najgorsze
było to, że już dawno temu zgładził Hironiusza i miał nadzieję, iż to
przyniesie mu ulgę a sen ustąpi. I tak było przez krótki czas, ale wkrótce majak powrócił ze zdwojoną siłą. Zatem nie przyniosło mu to upragnionego
spokoju. Koszmar nadal, co noc uparcie
powracał.
Lecz w tej chwili to już nie było ważne, bowiem zapobiegł wyśnionemu upadkowi, tak mu
się przynajmniej wydawało, swojego imperium. Wreszcie odnalazł
tego, który mógł mu zagrozić, którego widywał tak często w swoich koszmarach. Mogłoby
się wydawać, że już tylko godziny dzielą Imperatora od rozwiązania problemu. Ostateczne
powodzenie w tej sprawie miała mu zapewnić jego przyboczna gwardia. Jej zagony podążały
ku wyznaczonemu celowi. Otrzymali jednoznaczne polecenie: żeby być bezwzględnymi
i okrutnymi, by w zarodku zlikwidować źródło tego przeklętego snu. Tego
wymagała racja stanu i w jej imieniu był zdolny uśmiercać całe miasta oraz wsie,
kobiety oraz dzieci. Był zdolny do wszystkiego. Nie miał zamiaru cofnąć się
przed żadnym satysfakcjonującym go rozwiązaniem. Tego wymagał od niego jego
ojciec oraz jedyny pan, bo wszak cel uświęcał środki. A on miał przecież tylko to
jedno zadanie do wykonania – podbić ten cały świat ku chwale swego
stwórcy. Spokój i wieczne panowanie nad rzędem dusz miała mu zapewnić zagłada
dziecka wraz z rodzicami. Mieli jej dokonać wysłani przez niego siepacze. Była
to, w jego opinii, niezbyt wygórowana cena za odniesienie pełnego zwycięstwa.
Głęboko odetchnął.
Pomyślał sobie, że wreszcie będzie mógł się czuć bezpiecznie. Następne
noce powinny być już spokojne, bo bez tej przeklętej projekcji jego przyszłości.
W końcu będzie mógł sobie pozwolić na silną wiarę w to, iż przechytrzył swoje
fatum i absolutnie nic nie jest mu w stanie stanąć na drodze ku pełnemu
władztwu nad tymi istotami światła.
Usiadł przyciężko na siedzisku. Wpatrzył się mimowolnie w kamienną posadzkę. Pomimo
pewności, że podjęte decyzje są jak najbardziej
właściwe, coś go ciągle nurtowało. Nie był w stanie określić przyczyny tego
uczucia, które nie dawało mu pełnego spokoju ducha. Czuł niepokój i zastanawiał
się, czy to dziecko, po które wysłał swoich zbrojnych jest tym dzieckiem,
którego poszukiwał. Przecież nie mógł mieć do końca pewności, że tak jest; przecież
nie mógł pozwolić, by koszmar ponownie wrócił. Mimo tych wątpliwości był
dobrej myśli. Pomyłki absolutnie nie brał pod uwagę.
Wstał i wyjrzał przez okno. Na zachodzie czerwona łuna pokryła znaczne
połacie nieba. Natychmiast, gdy ją ujrzał, uspokoił się. Nabrał pewności,
że cel musi być właściwy. W końcu, w wyraźnie lepszym nastroju, pomyślał :
„Oto nadszedł koniec tego koszmaru. Jedynym władcą tego świata jestem
ja i nikt nie jest mi w stanie dorównać. Za mną stoi moja wiara a zarazem potęga boga ciemności.
Nikt nie jest w stanie już mi zagrozić w panowaniu nad światem. Przeznaczenie, jakie zaplanował bóg ciemności wypełni się, co do joty. "
Uśmiech, którego nie miał od tak dawna, zagościł na twarzy Imperatora.
Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/nadchodzi-jakby-mogo-sie-wydawac.html
Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/nadchodzi-jakby-mogo-sie-wydawac.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz