Prośba do czytelników

Bardzo ważne są dla mnie komentarze. Zatem proszę o nie, by móc poprawić swoją powieść w takim stopniu, żeby było w niej jak najmniej błędów.
Ważne: należy czytać posty w kolejności od najstarszego do najświeższego. Posty mają tworzyć sensowną całość. Przecież jest to powieść.

czwartek, 23 października 2014

***

– Sinoe musimy natychmiast znaleźć jakieś odchody, jakąś substancję o mocnej woni. Pomyśl czy coś takiego widziałeś gdzieś tutaj? – Darkar omiótł wzrokiem okolicę drzewa do którego był przywiązany niziołek.
– Szukamy gówna, czy czego ? A po co nam one do szczęścia potrzebne? – zdziwił się mały człowieczek.
– Nie teraz Sinoe! Nie mamy czasu na jałowe dyskusje. Jesteśmy w poważnych tarapatach. Zaufaj mi. Musimy się po prostu tym gównem wysmarować… – wpół słowa mu się wtrącił wzburzony niziołek.
– Że co? Nigdy, za żadne skarby… –  nie dokończył. Darkar natychmiast ostro mu przerwał.
– Kurwa, gdzie sraliście na tej polanie? Pokarz mi natychmiast to miejsce! Albo jeszcze lepiej, gdzie ci bandyci  wytrzewiali zwierzynę?
Sinoe zaniemówił aż z wrażenia. Nie bardzo wiedział, czy to co usłyszał, to nie jest przypadkiem ponury żart. Natrzeć się gównem? Śmierdzącą padliną? A może to jednak  jakiś kawał, może niebawem wskaże go palcem i złośliwie wyśmieje, że dał się na to tak dziecinnie nabrać… Ostatecznie posępny a zarazem strasznie złowrogi wzrok Darkara rozwiał wszystkie rodzące się w głowie niziołka wątpliwości. Tak więc, doszedł ostatecznie do jednoznacznego wniosku, że  to na pewno nie  był ot taki sobie psikus dla poprawienia ciężkiej atmosfery, która pojawiła się w ich relacjach od samego początku.
– Ty nie żartujesz!? –  jeszcze pełen nadziei upewniał się niziołek.
– Nie, nie mam w zwyczaju żartować, gdy zaraz tutaj zaroi się od zbrojnych. – odpowiedział jednoznacznie wojownik.
– Ale skąd to możesz wiedzieć? – zapytał się zdezorientowany Sinoe. – Ja przecież nic nie słyszę ani tym bardziej nic nie widzę… – dziwił się dalej.
Nie dokończył swojego zdania. Darkar zniecierpliwiony przedłużającą się dyskusją oraz rozjuszony do granic możliwości za brak posłuszeństwa w tak niebezpiecznej chwili chwycił Sinoe za szyję, podniósł do góry i ściśniętymi od wściekłości ustami wycedził:
– Masz tylko dwa wyjścia! Albo wskażesz mi miejsce, gdzie można znaleźć wasze gówno na tej polanie; albo to miejsce, gdzie są resztki  po wytrzewianiu upolowanej zwierzyny. – cedził powoli wojownik, by przerażony niziołek zrozumiał sens jego wypowiedzi. – dzięki czemu masz szansę dalej żyć, – kontynuował –  aczkolwiek będzie od ciebie śmierdziało na stajanie; albo, jeśli nie zrozumiesz o co ciebie proszę, nim oni przybędą, to ja ciebie natychmiast zakatrupię własnymi rękami.
– Spokojnie, spokojnie – zakwilił cienkim z przerażenia głosem Sinoe. – Ja przecież nie wiedziałem, że to nie jest jakaś gra z twojej strony. Proszę, już ci zaufałem, postaw mnie zatem na ziemi. Pokarzę ci, to co chcesz.
Darkar postawił z powrotem Sinoe na stabilnym gruncie.
– Tam urządzili sobie wychodek. – wskazał palcem w kierunku skraju lasu. – A tam oprawiali upolowaną zwierzynę. – powtórnie wskazał inne miejsce.
– Chodźmy. – rzucił przez ramię Darkar.
Idąc do miejsca przeznaczenia Darkar stwierdził, że wiatr im wyjątkowo sprzyja. Wieje akurat od strony śmierdzącego wychodka w stronę trupów bandy Garetha.
– Wysmaruj się  tymi, oto wiktuałami natury – nakazał żartobliwie Darkar. Jednak to wcale nie rozbawiło w najmniejszym stopniu niziołka.
Zbrojny nie myśląc zbyt wiele, zanurzył swoje dłonie w ekskrementach, by po chwili zacząć smarować nimi swoją odzież. Sinoe z pewnym ociąganiem i nieukrywanym obrzydzeniem naśladował czynności wykonywane  przez wojownika. Po kilku minutach skończył tę parszywą, wymuszoną siłą pracę.
– No proszę, mamy tę przyjemność z głowy. Teraz chodź za mną. Wychodzę z założenia, że umiesz chodzić po drzewach?
– Myślę, że tak. Gdy byłem dzieckiem, jak każdy z nas wspinałem się na drzewa, a teraz sam nie wiem. Ale myślę, że tego się nie zapomina.
Wreszcie po krótkiej chwili znaleźli drzewo odpowiednio wysokie, które pozwalało im obserwować bez problemu całą okolicę i było na tyle gęste, że z poziomu gruntu nie można było ich dostrzec. Dla bezpieczeństwa przywiązali się sznurem do konaru.
– Posłuchaj. Nie wolno ci się odzywać. Musisz siedzieć, jak najbardziej to możliwe cicho. Odpręż się i próbuj spokojnie oddychać. Staraj się nie ruszać. Czekamy cierpliwie aż zbrojni odejdą z wyspy. Potem podejmiemy decyzję, co robimy dalej. Zrozumiałeś?
–  Tak. Ale co z potrzebami fizjologicznymi?
–  Robisz w portki. A teraz siedź już cicho.

Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/chmary-komarow-niemiosiernie-ciey.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz