***
– Sinoe musimy natychmiast znaleźć jakieś odchody, jakąś substancję o
mocnej woni. Pomyśl czy coś takiego widziałeś gdzieś tutaj? – Darkar omiótł
wzrokiem okolicę drzewa do którego był przywiązany niziołek.
– Szukamy gówna, czy czego ? A po co nam one do szczęścia potrzebne? –
zdziwił się mały człowieczek.
– Nie teraz Sinoe! Nie mamy czasu na jałowe dyskusje. Jesteśmy w
poważnych tarapatach. Zaufaj mi. Musimy się po prostu tym gównem wysmarować… – wpół
słowa mu się wtrącił wzburzony niziołek.
– Że co? Nigdy, za żadne skarby… – nie dokończył. Darkar natychmiast ostro mu
przerwał.
– Kurwa, gdzie sraliście na tej polanie? Pokarz mi natychmiast to
miejsce! Albo jeszcze lepiej, gdzie ci bandyci
wytrzewiali zwierzynę?
Sinoe zaniemówił aż z wrażenia. Nie bardzo wiedział, czy to co usłyszał,
to nie jest przypadkiem ponury żart. Natrzeć się gównem? Śmierdzącą padliną? A
może to jednak jakiś kawał, może
niebawem wskaże go palcem i złośliwie wyśmieje, że dał się na to tak dziecinnie
nabrać… Ostatecznie posępny a zarazem strasznie złowrogi wzrok Darkara rozwiał
wszystkie rodzące się w głowie niziołka wątpliwości. Tak więc, doszedł ostatecznie
do jednoznacznego wniosku, że to na
pewno nie był ot taki sobie psikus dla
poprawienia ciężkiej atmosfery, która pojawiła się w ich relacjach od samego
początku.
– Ty nie żartujesz!? – jeszcze pełen nadziei upewniał się niziołek.
– Nie, nie mam w zwyczaju żartować, gdy zaraz tutaj zaroi się od zbrojnych.
– odpowiedział jednoznacznie wojownik.
– Ale skąd to możesz wiedzieć? – zapytał się zdezorientowany Sinoe. – Ja
przecież nic nie słyszę ani tym bardziej nic nie widzę… – dziwił się dalej.
Nie dokończył swojego zdania. Darkar zniecierpliwiony przedłużającą się
dyskusją oraz rozjuszony do granic możliwości za brak posłuszeństwa w tak niebezpiecznej
chwili chwycił Sinoe za szyję, podniósł do góry i ściśniętymi od wściekłości
ustami wycedził:
– Masz tylko dwa wyjścia! Albo wskażesz mi miejsce, gdzie można znaleźć
wasze gówno na tej polanie; albo to miejsce, gdzie są resztki po wytrzewianiu upolowanej zwierzyny. – cedził
powoli wojownik, by przerażony niziołek zrozumiał sens jego wypowiedzi. – dzięki
czemu masz szansę dalej żyć, – kontynuował – aczkolwiek będzie od ciebie śmierdziało na
stajanie; albo, jeśli nie zrozumiesz o co ciebie proszę, nim oni przybędą, to ja
ciebie natychmiast zakatrupię własnymi rękami.
– Spokojnie, spokojnie – zakwilił cienkim z przerażenia głosem Sinoe. –
Ja przecież nie wiedziałem, że to nie jest jakaś gra z twojej strony. Proszę,
już ci zaufałem, postaw mnie zatem na ziemi. Pokarzę ci, to co chcesz.
Darkar postawił z powrotem Sinoe na stabilnym gruncie.
– Tam urządzili sobie wychodek. – wskazał palcem w kierunku skraju lasu.
– A tam oprawiali upolowaną zwierzynę. – powtórnie wskazał inne miejsce.
– Chodźmy. – rzucił przez ramię Darkar.
Idąc do miejsca przeznaczenia Darkar stwierdził, że wiatr im wyjątkowo sprzyja.
Wieje akurat od strony śmierdzącego wychodka w stronę trupów bandy Garetha.
– Wysmaruj się tymi, oto
wiktuałami natury – nakazał żartobliwie Darkar. Jednak to wcale nie rozbawiło w
najmniejszym stopniu niziołka.
Zbrojny nie myśląc zbyt wiele, zanurzył swoje dłonie w ekskrementach,
by po chwili zacząć smarować nimi swoją odzież. Sinoe z pewnym ociąganiem i nieukrywanym
obrzydzeniem naśladował czynności wykonywane
przez wojownika. Po kilku minutach skończył tę parszywą, wymuszoną siłą
pracę.
– No proszę, mamy tę przyjemność z głowy. Teraz chodź za mną. Wychodzę
z założenia, że umiesz chodzić po drzewach?
– Myślę, że tak. Gdy byłem dzieckiem, jak każdy z nas wspinałem się na
drzewa, a teraz sam nie wiem. Ale myślę, że tego się nie zapomina.
Wreszcie po krótkiej chwili znaleźli drzewo odpowiednio wysokie, które
pozwalało im obserwować bez problemu całą okolicę i było na tyle gęste, że z
poziomu gruntu nie można było ich dostrzec. Dla bezpieczeństwa przywiązali się
sznurem do konaru.
– Posłuchaj. Nie wolno ci się odzywać. Musisz siedzieć, jak najbardziej
to możliwe cicho. Odpręż się i próbuj spokojnie oddychać. Staraj się nie
ruszać. Czekamy cierpliwie aż zbrojni odejdą z wyspy. Potem podejmiemy decyzję,
co robimy dalej. Zrozumiałeś?
– Tak. Ale co z
potrzebami fizjologicznymi?
– Robisz w portki. A
teraz siedź już cicho.
Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/chmary-komarow-niemiosiernie-ciey.html
Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/10/chmary-komarow-niemiosiernie-ciey.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz