Prośba do czytelników

Bardzo ważne są dla mnie komentarze. Zatem proszę o nie, by móc poprawić swoją powieść w takim stopniu, żeby było w niej jak najmniej błędów.
Ważne: należy czytać posty w kolejności od najstarszego do najświeższego. Posty mają tworzyć sensowną całość. Przecież jest to powieść.

piątek, 21 listopada 2014

***

Byli cholernie zmęczeni walką z krwiopijcami. Bestie bez wytchnienia atakowały walczących z każdej strony: to z góry, to znów z boku i nie wiadomo skąd jeszcze. Nie odpuszczały nawet na sekundę – i baitale, i asemy, i nimfy.
Silvie walcząc, operowała srodze rękami, ścinała im głowy, raniła lub dobijała. To samo czynił Cedrik. Pomimo wykonanej morderczej pracy obydwoje odnosili wrażenie, że napastliwych ścierw nie ubywa a wręcz odwrotnie: jest ich znacznie więcej niż na początku tej potyczki. Coraz bardziej opadali z sił i zaczynały im mdleć ręce.
W końcu, nie mogąc się przebić przez atakujące wściekle wampiry, zastosowali manewr obrony kołowej. Zresztą nie mieli innego wyjścia. Stanęli do siebie plecami i pracując bardzo mocno nogami, by nie stracić równowagi, bronili dostępu do siebie. Ten rodzaj walki był nad wyraz wyczerpujący. Do tej pory nie zdarzyło się, by musieli zastosować ten wariant boju, chociaż go wielokrotnie ćwiczyli. Dzisiejszej nocy na bagnach Palonii sytuacja uległa zmianie, bo to właśnie oni byli w defensywie, a nie potwory. Otóż role w tym przedstawieniu się odwróciły, czego się w ogóle nie spodziewali . Mieli za zadanie przetrwać i nie poddać się za żadną cenę. W ich obowiązku było dotrwać do przybycia wsparcia ze strony towarzyszy broni.
Wreszcie, gdy im się wydawało, że to już jest ich bliski koniec, stało się coś, czego nigdy się nie spodziewali. Otóż wampiry po czasie, zorientowały się, że sposób, jakim dotychczas atakowały zbrojnych,  to jest  za pomocą zębów, pazurów oraz brutalnej, zwierzęcej siły, czyli atakiem frontalnym, jest nieskuteczny. Zastosowały, więc fortel, który miał, im pomóc odnieść zwycięstwo nad upartymi istotami światła.
Nagle zażarte ataki na dhampiry ustały. Wtenczas dwójce zbrojnych wydawało się, iż mają najgorsze za sobą. Uradowani odetchnęli z ulgą na myśl, że to już jest koniec tak ciężkiej potyczki. Powoli nadchodziło odprężenie po tak morderczym starciu. Wokół nich leżały trupy bestii z pociętymi członkami. Pochłonięci radością nie dostrzegli zmian, które zaszły wokół nich w przyrodzie.  Ich czujność została osłabiona. Groziło, im realne niebezpieczeństwo, którego się nie spodziewali.
Niestety, nie zwrócili uwagi na to, że do chwili zakończenia walki z wampirami, prócz odgłosów potyczki i jęków ginących w walce, wokół nich zalegała absolutna cisza. Gdy bestie odstąpiły nagle polanę zalała kakofonia nieprzyjemnych i strasznych dźwięków. Osobliwa a zarazem nienormalna cisza ustąpiła miejsca płaczom, lamentom, krzykom oraz błaganiom uśmiercanych oraz pożeranych uchodźców z Pomezanii. W jednym momencie nastąpił wielki chaos dźwiękowy.
Kiedy odpoczywali nad Silvie i Cedrika nadleciały dwa potężne baitale. Niespodziewanie dla nich zrzuciły wielką kłodę drzewa. Obydwoje nie byli w stanie usłyszeć pośród gwaru tysięcy dźwięków ani trzepotu błoniastych skrzydeł ani świstu spadającego bierwiona. Nic nie mogło ich ostrzec przed grożącym, im zagrożeniem.
Zapewne, zginęli by niechybnie, gdyby nie to, że nie wiadomo skąd pojawił się w oddali nieznany zielonookiej wojowniczce zbrojny. Był ubrany w skórzanym kaftan, który miał wdziany na kolczą koszulę. W dłoni miał szablę. Biegł w ich stronę.
 Silvie spostrzegła go kątem oka. Nim zorientowała się w zaistniałej sytuacji, gwałtownie wstała z siedziska i dostrzegając w dłoni nadbiegającego przeciwnika broń w odruchu obronnym wykonała gwałtowny skręt tułowiem, by móc przekazać jak najwięcej siły w cięcie nożami w nieprzyjaciela i spróbować go obezwładnić. Bo jakże mogła sklasyfikować nowego aktora na tej scenie krwawej jatki z ostrzem w ręku: tylko, jako wroga. Nie dała, jednak rady odeprzeć domniemanej szarży, była dla niej zbyt chyża.
Nim zadała jakikolwiek cios, nieznajomy już w nią uderzył z olbrzymim impetem i nadaną siłą rozpędu obalił bezceremonialnie na ziemię. Chciała się jeszcze bronić przed brutalem, ale ten bezceremonialnie potężnym uderzeniem rękojeścią szabli w szyszak ogłuszył ją.
Natychmiast straciła przytomność.

Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/darkar-okrakiem-siedzia-na-wojowniczce.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz