Prośba do czytelników

Bardzo ważne są dla mnie komentarze. Zatem proszę o nie, by móc poprawić swoją powieść w takim stopniu, żeby było w niej jak najmniej błędów.
Ważne: należy czytać posty w kolejności od najstarszego do najświeższego. Posty mają tworzyć sensowną całość. Przecież jest to powieść.

poniedziałek, 10 listopada 2014

***

Pomimo tak smutnej opowieści o losach krainy, którą byli zmuszeni opuścić, wszyscy, zgromadzeni na tej wieczerzy, z optymizmem spoglądali na swoją przyszłość. Stwierdzali, jak jeden mąż, że ponure czasy, jakich mieli wątpliwą przyjemność zakosztować, są już dla nich tylko daleką, nic nie znaczącą przeszłością, pozostawioną w odległej, rodzinnej wiosce. A przecież ją porzucili zupełnie wymarłą, tak jak i ponure wydarzenia, jakich zaznali. 
Podczas wędrówki spotkało ich wiele niebezpieczeństw.  Mimo tych wielu niespotykanych zdarzeń, przeżywanego każdej nocy zwierzęcego strachu przed zagładą z rąk, kłów a może pazurów wielu bestii czających się w ciemności trzęsawiska, byli zadowoleni. Bowiem w ich przekonaniu to tutaj mieli, co mogło wydawać się nieprawdopodobne, większe szanse na przetrwanie niż w Pomezanii. Tym bardziej, że do celu podróży pozostało im tak nie wiele, bo dwa dni drogi.
Niestety, kiedy wypowiadali słowa pełne wiary w powodzenie swojej misji nie mogli przewidzieć tego co się wkrótce wydarzy. Nie znali splotu wypadków, które w ciągu kilku najbliższych godzin niechybnie nastąpią. Nie mogli przecież wiedzieć, że są tylko nic nie znaczącym pionkiem na szachownicy losów tego świata a ich życie jest zależne od kaprysów bóstw. Żadne z nich, nawet Sinoe i Darkar, nie domyślali się, że to miejsce wybrane przez uchodźców na obóz, jest miejscem nad wyraz złym oraz przeklętym, nawet, jak na przerażającą sławę bagien Palonii. Polana pośród lasu była pułapką w jaką zostali zwabieni uchodźcy. Była to okolica nadzwyczajnie wyjątkowa w złego słowa znaczeniu.
Ci, którzy przemycali przez trzęsawiska wszelką kontrabandę znakomicie znali to miejsce i mieli wpojone, by omijać je szerokim łukiem, bo ci którzy tego nie uczynili utracili życie w sposób wyjątkowo okrutny.
Żaden ze szmuglerów, znawców bagien, nawet gdyby im zaproponować największe skarby tego świata, nie przenocowałby na tej polanie. Taka możliwość zostałaby wykluczona natychmiast. Natomiast wszystkim autochtonom z okolicznych wsi, graniczących z moczarami, były znane znakomicie opowieści o śmiałkach, którzy próbowali przetrwać jedną noc w tej części bagien. Do tej pory ta sztuka przetrwania nie udała się nikomu. Stąd polanę miejscowi nazwali – Krwawą Łaźnią.
Cóż, uczestnicy wieczerzy nie mieli pojęcia o złej sławie tego miejsca. Biesiada trwała na dobre a tuż za spiętymi łańcuchami wozami taborowymi, w  ciemności czaił się pierwotny a zarazem bezwzględny łowca; czaiło się zło w swojej czystej postaci. Zło, które napawało się zwierzęcym strachem istot światła, bawiło się okrutnie swoimi ofiarami, uwielbiało zabijać, torturować, ssać do ostatniej kropli krwi; zło, które zakradało się do swojej ofiary znienacka a najlepiej w czasie głębokiego snu.
Tą rzeź musiał, na życzenie Imperatora, przeżyć tylko Sinoe i Darkar. Owe istoty miały zostać pochwycone podczas ataku przez samo zło. Reszta mogła zginąć: kobiety, czy też dzieci. Ich życie nie miało znaczenia dla nikogo. Wieczerza zapowiadała się syta a czas nieubłaganie płynął godzina po godzinie.

Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/vin-healsingpasjonat-w-dziedzinie-badan.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz