***
Poranek dla tych, którzy przeżyli jatkę w Krwawej Łaźni był
wyjątkowo pracowity, ale zarazem bardzo smutny i, co tu dużo mówić, mało
przyjemny. Najważniejszą rzeczą, jaką musieli uczynić było to, by pozbierać
wszystkie truchła w obozowisku, a następnie je spalić. Zebrano, więc martwe
ciała w jedno miejsce, gdzie wcześniej przygotowano kilka palenisk.
Najbardziej uchodźcy płakali, gdy musieli znosić w miejsce
stosów całopalnych szczątki małych, niewinnych dzieci. Co rusz poruszając się
po obozowisku, potykali się o porozrywane małe istotki, wielokrotnie były to szczątki ich własnych latorośli. Wiele z ciał było po
prostu obgryzionych. Tak porozrzucane leżały w mieszaninie piachu i krwi. Wtedy
ich serca ściskał ogromny żal, bezsilność, a na koniec wściekłość, która tłumiona
w duszy rosła, by wreszcie eksplodować spazmami lamentu, a właściwie ryku albo
zawodzenia zwłaszcza z ust matek.
Starzec, który wraz z niewielką grupą uchodźców przeżył
atak wampirów, jako patron wsi, ostatkiem sił zarządzał wszystkimi pracami, by
jeszcze przed południem wyruszyć w dalszą drogę. Obecni na tej polanie chcieli,
jak najszybciej opuścić to przeklęte i złe miejsce.
Darkar nie odnalazł ani wśród ciał ani wśród żywych swojego
druha Sinoe. Ta sytuacja, strasznie mocno go zmartwiła. Zastanawiał się, co
mogło się stać z niziołkiem. Nikt go nie widział ani nikt go nie słyszał.
Zapadł się jak kamfora.
Gdy już całkowicie stracił nadzieje na rozwiązanie tej
niesamowitej zagadki, okazało się, że Silvie, być może, była ostatnią osobą,
która prawdopodobnie mogła widzieć Sinoe. Twierdziła, że domyśla się, co się z
nim stało. W jej opinii został bez pardonu uprowadzony i, co ciekawe, wiedziała,
gdzie może być przetrzymywany.
Uważała, że miejsce, do którego należy się udać na
poszukiwania zaginionego jest o wiele bardziej przerażające niż Krwawa Łaźnia,
leży na całkowitym odludziu, a zamieszkują je złe moce i, na pewno, wampiry. Podobno
znała je tylko Silvie i obiecała tam zaprowadzić Darkara. Co prawda nie
ukrywała, że jest jej na rękę tam iść. Od dawna planowała się udać do
Opuszczonego Miasta. Zapewne prędzej czy później, by to nastąpiło, bo przyrzekła
to swojemu ojcu. Chciała za wszelką cenę odkryć tajemnicę jego śmierci. Lecz
nie tylko obietnica było powodem jej decyzji o tym, by poprowadzić tam
ekspedycje ratunkową. Łaknęła zemsty, nie tylko za zmarnowane życie, zgładzonych
rodziców, ale również pragnęła pomścić swoich współtowarzyszy, którzy zginęli w
tej potyczce z krwiopijcami.
Po ostatniej walce
jej oddział był niewielki. Pod jej dowództwem pozostała już tylko garstka zbrojnych.
Po krótkiej i zaciętej dyskusji, choć dostali wolną rękę w podejmowaniu
decyzji, jak jeden mąż postanowili wraz z zielonooką wojowniczką towarzyszyć
Dakarowi w tej niebezpiecznej wyprawie.
Na wymarsz czekali do zmroku. Do tego czasu musieli
maksymalnie zregenerować siły. Pragnęli ogniem i mieczem wyplenić ścierwa z
tego świata.Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/rozdzia-iii-opuszczone-miasto-cienie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz