***
Gdy Darkar wpadł z rozpędem do namiotu dziewczynka darła się
ciągle ze strachu oraz przerażenia. To, co zobaczył kątem oka, zwłaszcza dla
małego dziecka, tam w środku, było makabryczne. Na ziemi, w namiocie leżała w
średnim wieku kobieta. Wszystko wskazywało na to, że była martwa. Nad nią
klęczała jakaś, tak mogło się wydawać niedoświadczonemu zbrojnemu, niespotykana
bestia, która wgryzała się w tętnicę szyjną ofiary. Tak była pochłonięta swoją
kolacją, że nie usłyszała zbliżającego się niebezpieczeństwa. Pokraka miała
nietoperze skrzydła a także charakterystycznie ciemną skórę – był to brąz
wpadający w głęboką czerń. W zasadzie wyglądał, jak krzyżówka nietoperza z istotą
ludzką. Na podstawie wiedzy, jaką posiadł w ramach dość ciężkich szkoleń o mitycznych
zwierzętach i potworach, a takowe musiał odbyć podczas kształcenia na wojownika
w akademii Białej Gwiazdy, stwierdził, że ma do czynienia z wampirem. Co prawda
z tej wiedzy korzystał sporadycznie, ale wiedział z jakim krwiopijcą przyjdzie
mu walczyć. Nie ulegało żadnej wątpliwości, że tuż przed nim klęczy bestia zwana
baitalem. Nie charakteryzował się on żadnymi nadzwyczajnymi zdolnościami. Miał
na pewno możliwość polimorfii do postaci nietoperza – a w zasadzie krzyżówki człowieka
z tym małym latającym ssakiem. Głównie żywił się krwią a też nie pogardził
świeżym mięsem z zabitych istot światła.
Jednak w hierarchii wampirów stał najniżej. Nie tracił zbyt
wielu sił i swojej energii w ciągu dnia, co predysponowało go do bycia strażnikiem
miejsc spoczynku wyższych, bardziej szlachetnych krwiopijców. Dlatego szkolono
go do zabijania oraz ochrony. Był okrutnym drapieżnikiem oraz niewątpliwie
groźnym przeciwnikiem.
Dla towarzysza Sinoe rodzaj i gatunek potwora, jakiego miał
zamiar uśmiercić nie miał większego znaczenia. Wojownika nauczono jednego, że
wszystko można zabić i to ścierwo też było śmiertelne. Tak sądził z całą
pewnością.
Baital zajęty spożywaniem wieczerzy nie usłyszał zbrojnego.
Darkar z szablą w dłoni, gotowy do gwałtownego ataku, kocimi a zarazem bezgłośnymi krokami zbliżył się na
wystarczającą odległość do bestii. Szybkim ruchem ciął go przez kark, usłyszał
tylko chrzęst łamanych kręgów szyjnych potwora. Było już po wszystkim. Chciał
mieć pewność, że uśmiercił ostatecznie wampira. Wyciągnął swój sztylet o długim
oraz prostym ostrzu i oderżnął łeb krwiopijcy. Krew szerokim strumienie
trysnęła z truchła, które ostatecznie osunęło się na ziemię. „Ten już nie
odżyje.” – pomyślał wojownik.
Rozejrzał się wokół. Szukał wzrokiem innych zagrożeń, jakie
mogły go spotkać w tym namiocie. Nikogo nie dostrzegł poza przerażonym
dzieckiem wciśniętym w kąt.
Dziewczynka nadal darła
się wniebogłosy. Był pewien, że wpadła w histerię, w końcu była świadkiem
śmierci matki.
– Cicho ! – przyłożył palec do ust. – Kochanie bądź już cicho. Jesteś bezpieczna.
Dziecko miało wielkie niebieskie oczy. Wydawało mu się, że
mogła mieć około ośmiu lat. Była elfem. Łzy ciekły jej po policzkach ciurkiem,
jak grochy. Całe jej małe oraz delikatne ciałko dygotało, jakby chorowała na malarię.
– Cicho ! – powtórzył głośniej. – Kochanie bądź już cicho. Jesteś bezpieczna. –
Następnie podszedł do dziewczynki i przytulił ją do siebie zdecydowanym ruchem
ręki. – Nie bój się mała. Darkar obroni
ciebie przed tymi potworami, obroni za wszelką cenę. Tylko raz nie mógł tego uczynić.
Wtedy był za słaby, za mały. Nie mógł obronić swojej siostry wiele lat temu,
która zginęła w naszej rodzinnej wiosce. Bądź więc cicho, bo wtedy mamy szansę
razem przeżyć. Jak masz królewno na imię?
– Julia. – już
odpowiedziała spokojniej mała elfka.
– Posłuchaj więc
mnie Julio. Teraz ze mną pójdziesz w bezpieczne miejsce. Trzymaj mnie się rękę.
Nigdzie się nie ruszaj bez mojego pozwolenia. Przyrzeknij mi to!
– Przyrzekam. – potwierdziła cicho, płaczliwym głosem
dziecinka.
– Jak będziesz
gotowa do wyjścia to ściśnij mi mocniej dłoń.
– A mama? – zapytała dziewczynka.
Zbrojny spojrzał się na zwłoki kobiety oraz mężczyzny. Zerknął
na bezgłowe truchło baitala, leżące w kałuży krwi. Wszyscy nie żyli.
– Mama…Mama kochanie
odeszła do lepszego świata bez trosk. Mama już z nami kochanie nie pójdzie.
Dziewczynka ścisnęła dłoń wojownika.
Ruszyli do bezpiecznego miejsca.
„Ale, gdzie ono może być?” – zbrojny zapytał sam siebie w myślach. Nie
znał jednak na to pytanie zadawalającej odpowiedzi.Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/silvie-ailen-healsing-zawsze-walczya-w.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz