Prośba do czytelników

Bardzo ważne są dla mnie komentarze. Zatem proszę o nie, by móc poprawić swoją powieść w takim stopniu, żeby było w niej jak najmniej błędów.
Ważne: należy czytać posty w kolejności od najstarszego do najświeższego. Posty mają tworzyć sensowną całość. Przecież jest to powieść.

środa, 19 listopada 2014

***

Gdy Darkar wpadł z rozpędem do namiotu dziewczynka darła się ciągle ze strachu oraz przerażenia. To, co zobaczył kątem oka, zwłaszcza dla małego dziecka, tam w środku, było makabryczne. Na ziemi, w namiocie leżała w średnim wieku kobieta. Wszystko wskazywało na to, że była martwa. Nad nią klęczała jakaś, tak mogło się wydawać niedoświadczonemu zbrojnemu, niespotykana bestia, która wgryzała się w tętnicę szyjną ofiary. Tak była pochłonięta swoją kolacją, że nie usłyszała zbliżającego się niebezpieczeństwa. Pokraka miała nietoperze skrzydła a także charakterystycznie ciemną skórę – był to brąz wpadający w głęboką czerń. W zasadzie wyglądał, jak krzyżówka nietoperza z istotą ludzką. Na podstawie wiedzy, jaką posiadł w ramach dość ciężkich szkoleń o mitycznych zwierzętach i potworach, a takowe musiał odbyć podczas kształcenia na wojownika w akademii Białej Gwiazdy, stwierdził, że ma do czynienia z wampirem. Co prawda z tej wiedzy korzystał sporadycznie, ale wiedział z jakim krwiopijcą przyjdzie mu walczyć. Nie ulegało żadnej wątpliwości, że tuż przed nim klęczy bestia zwana baitalem. Nie charakteryzował się on żadnymi nadzwyczajnymi zdolnościami. Miał na pewno możliwość polimorfii do postaci nietoperza – a w zasadzie krzyżówki człowieka z tym małym latającym ssakiem. Głównie żywił się krwią a też nie pogardził świeżym mięsem z zabitych istot światła.
Jednak w hierarchii wampirów stał najniżej. Nie tracił zbyt wielu sił i swojej energii w ciągu dnia, co predysponowało go do bycia strażnikiem miejsc spoczynku wyższych, bardziej szlachetnych krwiopijców. Dlatego szkolono go do zabijania oraz ochrony. Był okrutnym drapieżnikiem oraz niewątpliwie groźnym przeciwnikiem.
Dla towarzysza Sinoe rodzaj i gatunek potwora, jakiego miał zamiar uśmiercić nie miał większego znaczenia. Wojownika nauczono jednego, że wszystko można zabić i to ścierwo też było śmiertelne. Tak sądził z całą pewnością.
Baital zajęty spożywaniem wieczerzy nie usłyszał zbrojnego. Darkar z szablą w dłoni, gotowy do gwałtownego ataku, kocimi a zarazem  bezgłośnymi krokami zbliżył się na wystarczającą odległość do bestii. Szybkim ruchem ciął go przez kark, usłyszał tylko chrzęst łamanych kręgów szyjnych potwora. Było już po wszystkim. Chciał mieć pewność, że uśmiercił ostatecznie wampira. Wyciągnął swój sztylet o długim oraz prostym ostrzu i oderżnął łeb krwiopijcy. Krew szerokim strumienie trysnęła z truchła, które ostatecznie osunęło się na ziemię. „Ten już nie odżyje.” –  pomyślał wojownik.
Rozejrzał się wokół. Szukał wzrokiem innych zagrożeń, jakie mogły go spotkać w tym namiocie. Nikogo nie dostrzegł poza przerażonym dzieckiem wciśniętym w kąt.
 Dziewczynka nadal darła się wniebogłosy. Był pewien, że wpadła w histerię, w końcu była świadkiem śmierci matki.
–  Cicho ! –  przyłożył palec do ust. –  Kochanie bądź już cicho. Jesteś bezpieczna.
Dziecko miało wielkie niebieskie oczy. Wydawało mu się, że mogła mieć około ośmiu lat. Była elfem. Łzy ciekły jej po policzkach ciurkiem, jak grochy. Całe jej małe oraz delikatne ciałko dygotało, jakby chorowała na malarię.
–  Cicho ! –  powtórzył głośniej. –  Kochanie bądź już cicho. Jesteś bezpieczna. – Następnie podszedł do dziewczynki i przytulił ją do siebie zdecydowanym ruchem ręki. –  Nie bój się mała. Darkar obroni ciebie przed tymi potworami, obroni za wszelką cenę. Tylko raz nie mógł tego uczynić. Wtedy był za słaby, za mały. Nie mógł obronić swojej siostry wiele lat temu, która zginęła w naszej rodzinnej wiosce. Bądź więc cicho, bo wtedy mamy szansę razem przeżyć. Jak masz królewno na imię?
–  Julia. – już odpowiedziała spokojniej mała elfka.
–  Posłuchaj więc mnie Julio. Teraz ze mną pójdziesz w bezpieczne miejsce. Trzymaj mnie się rękę. Nigdzie się nie ruszaj bez mojego pozwolenia. Przyrzeknij mi to!
–  Przyrzekam. –  potwierdziła cicho, płaczliwym głosem dziecinka.
–  Jak będziesz gotowa do wyjścia to ściśnij mi mocniej dłoń.
–  A mama? –   zapytała dziewczynka.
Zbrojny spojrzał się na zwłoki kobiety oraz mężczyzny. Zerknął na bezgłowe truchło baitala, leżące w kałuży krwi. Wszyscy nie żyli.
–  Mama…Mama kochanie odeszła do lepszego świata bez trosk. Mama już z nami kochanie nie pójdzie.
Dziewczynka ścisnęła dłoń wojownika.
Ruszyli do bezpiecznego miejsca.
„Ale, gdzie ono może być?” –  zbrojny zapytał sam siebie w myślach. Nie znał jednak na to pytanie zadawalającej odpowiedzi.

Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/silvie-ailen-healsing-zawsze-walczya-w.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz