***
Sinoe zakopał się głęboko w sianie. Czekał, jak nakazał mu
Darkar, na dalszy bieg wydarzeń. Nie próbował nawet wychylić swojego nosa z
kryjówki, chociaż wrodzona ciekawość targała nim potwornie, by móc choć na
moment zorientować się w sytuacji.
Gdy się do końca
rozbudził, otrzeźwiał – pewnie ze strachu, poczuł dziwne mrowienie w palcach, które mógł
określić jednoznacznie, jako pierwsze oznaki trwogi. Nigdy nie spotkał się z taką sytuacją. Nie
wiedział, jak zareagować. Przerażała go wokół absolutna cisza.
Skonfrontował to nienaturalne zjawisko z tym, co się działo
wcześniej na moczarach. Zanim przyzwyczaił się do dobiegającej jego uszu nocnej
mowy trzęsawiska, nie przespał z rzędu kilku nocy. Tak był przerażony
odgłosami, jakie wydają na świat bagna w tej części doby. A obecnie zalegający obozowisko
bezgłos mocno zmroził w jego żyłach krew. Zaczął czuć, jak się rodzi w nim
paniczny, wprost zwierzęcy strach. Bał się nawet poruszyć powiekami, bo obawiał
się, że wywołał hałas, który rozniesie się
na kilka stajań wokół wozu a tam przecież się ukrywał. Wtem usłyszał z oddali
dziecięcy krzyk.
„ Co się tutaj do diabła dzieje. Darkar gdzie ty, kurwa,
jesteś?” – pomyślał strwożony. Czuł, jak powoli stają mu na głowie włosy dęba.
Raptem, ni z tego ni z owego, cisza ożyła brzmieniem
tysięcy głosów, kaskadą nasilających się dźwięków. Składową tej wrzawy było:
wołanie o pomoc, krzyki rozpaczy kobiet wraz z ochranianymi dziećmi, błaganie o
litość i ostatnie tchnienia umierających istot w tym piekle. W samym powietrzu
wyczuwał, tak mu się wydawało, rozlewający się po całej polanie zapach krwi i
śmierci.
Przerażenie niziołka z każdą chwilą rosło. Żałował, że obok
niego nie ma Darkara. Wtedy czułby się pewniej i bezpieczniej.
Nieoczekiwanie w tym tak trudnym dla niego momencie, w
chwili, gdy się tego całkowicie nie spodziewał, usłyszał najpierw z oddali,
potem coraz bliżej znajome jęczenie; jęczenie zaginionej w trakcie wieczerzy
babci.
„Skąd ona się tutaj
wzięła, do licha?” – pomyślał. – „ Nikt jej przecież nie widział w obozie. Czy
to na pewno ona?”
– Oj, joj, joj…. – załkała staruszka – Gdzie te moje dwa
kawalery. Oj joj, joj, no gdzie? Kto teraz babcię uratuje. No kto?
Nagle znów zapadła absolutna cisza. Nie było słychać
kompletnie nic.
– Oj, joj, joj…. – kobieciny głos dobiegał coraz bliżej
wozu, gdzie leżał zakopany w sianie Sinoe. – Gdzie te moje dwa kawalery. Oj,
joj, joj…., no gdzie? Kto teraz babcię uratuje. No kto?
Znów nastała głusza.
– Oj, joj, joj…. Sinoe proszę pomóż biednej babci –
zajęczała. – Sinoe ratunku… Oj, joj, joj…. Si...noe. Raaaatuuuuujjj !
Niziołek nie wytrzymał i wyskoczył z kryjówki
„ Chociaż jej jednej pomogę. Uratuję ją. Coś wreszcie zrobię
a nie tak tu będę bez sensu siedział.” – pomyślał rozgorączkowany.
– Babciu ! – krzyknął. – Babciu, gdzie ty jesteś ? Babciu
to ja Sinoe.
– Już do ciebie lecę – usłyszał głos we mgle. – Mój mały
kawalerze. Babcia wiedziała, że niziołek jej pomoże.
To jednak zaskoczyło niziołka, że głos staruszki dobiega
znad jego głowy.
– Witaj mój Sinoe. Babcia się najadła. Babcia już jest syta.
Babcia ma jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Hahahahaha… – zaśmiała się szyderczo.
Spojrzał w kierunku nieba skąd ją usłyszał. Ujrzał coś dziwnego, tam nad nim to już nie była babcia, ale wampirzyca. Młoda oraz okrwawiona. Posoka spływała jej po twarzy oraz
rękach.
Bestia niespodziewanie runęła w dół w stronę ofiary. Druh
Darkara próbował osłonić się ręką przed spodziewanym atakiem, ale nie miał najmniejszych
szans na obronę. Wampirzyca wpiła swoje kły w szyję ofiary.
Sinoe stracił przytomność.
Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/silvie-ailen-healsing-na-czele-swojego.html
Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/silvie-ailen-healsing-na-czele-swojego.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz