***
Przyjaciel niziołka nie odnalazł go nigdzie na polanie. Szukał
swojego małego druha także pośród trupów, na całe szczęście bez efektów. Nie mógł
po tym, co się wydarzyło tego ranka odnaleźć miejsca dla siebie. Kręcił się bez
sensu po okolicy. W końcu zły i
roztargniony postanowił odwiedzić uratowaną wojowniczkę. Był ciekaw kim ona
jest.
– Jak się czujesz? – zagaił rozmowę Darkar do zielonookiej
piękności, która leżała na jednym z wozów z okładem na głowie. Zrobiło mu się
głupio, że on jest przyczyną tego stanu rzeczy.
Silvie rozejrzała się wokół nieprzytomnym wzrokiem. Nie bardzo
wiedziała w jakim miejscu aktualnie się znajduje ani z kim właściwie rozmawia.
Ostatnia scena jaką zapamiętała to była walka z wampirami. Potem kompletna
nicość ogarnęła jej umysł. Całkowicie nie zdawała sobie sprawy z tego, co się z
nią dzieje od jakiegoś, bliżej nie określonego czasu.
– Właściwie to która godzina? – przez chwilę, jakby na głos
się zastanawiała. Potem strasznie się wykrzywiła z powodu cierpienia. – Boli
mnie tragicznie głowa, kurwa mać, jakbym dostała porządnie przez czerep. – ni
to poskarżyła się Silvie ni to szpetnie przeklęła. – Gdzie jest Cedrik?
– Pytasz o swojego towarzysza, z którym walczyłaś przeciwko
hordzie wampirów? – zapytał się rzeczowo Darkar.
– Pytam się o niego. Dokładnie.
– Jakby ci to powiedzieć… – chwilę zastanawiał się zbrojny.
Nagle podjął w jego opinii jedyną słuszną decyzję. – Nie będę ciebie oszukiwał:
nie żyje. Został przygnieciony kłodą drzewa, którą zrzuciły na was baitale. Nie
mogły się do was dobrać pazurami, więc ostatecznie poszły po rozum do głowy i
zastosowały podstęp.
– Nie żyje…..? – zapytała z niedowierzaniem.
– Tak nie żyje. Ale zmarł śmiercią godną wielkiego
wojownika. Jestem Darkar, a ty kim właściwie jesteś? Dzięki wam zostało
ocalonych wiele istot.
– Silvie Ailen Healsing – na policzki twardej wojowniczki
popłynęły łzy. – Jak to możliwe, że ja przeżyłam, a on zginął? Przecież my
powinniśmy razem zostać przygniecieni.
– Uratowałem ciebie. Chociaż chciałaś mnie ukatrupić swoimi
nożami. Niebezpieczna jesteś… – próbował zażartować, ale nic z tego nie wyszło.
– Jak to?
– Zobaczyłem, jak wampiry lecą w waszym kierunku a w pazurach
niosą kawał bierwiona. Biegłem do was i krzyczałem. Chciałem was ostrzec, ale akurat
była taka wrzawa i tumult, że nie usłyszeliście mojego wołania. Co miałem
robić, rzuciłem się w stronę najbliższego z wojowników, by go odepchnąć na bezpieczną
odległość od miejsca upadku ciężkiej kłody. Nie byłem, niestety, w stanie was
dwoje uratować. Potem okazało się, że to ciebie ocaliłem. Byłaś
zdezorientowana. Próbowałaś mnie zabić. Dlatego musiałem ciebie ogłuszyć. To
wszystko. Twój partner już nie żył, gdy ciebie, Silvie niosłem w bezpieczne
miejsce.
– To stąd ten straszny ból głowy?
– Myślę, że tak.
– Darkarze możesz mnie zostawić na chwilę samą. Potrzebuję
tego.
– Oczywiście. Rozumiem to. – zapewnił wojownik udręczoną
dziewczynę.
Gdy tylko wyszedł rozpłakała się, jak prawdziwa, rasowa
baba. Potrzebowała tego, właśnie w tej chwili, gdy straciła bliską jej osobę. Teraz
nie chciała być twardą, niedostępną zabójczynią, tylko zwykłą i kruchą kobietą,
która ma emocje i coś czuje. Przecież uczucia to było coś, co odróżniało ją od
tych ścierw.
Ostatni raz rozkleiła się, gdy musiała zabić swoją mamę. Rodzicielka
wręczyła jej bezceremonialnie miecz i kazała sobie przebić serce, a potem odciąć
głowę i spalić truchło. Nie chciała dalej żyć, jako przeklęty wampir.
Wielki żal ogarnął duszę wojowniczki. Nadszedł ten czas,
gdy dotarło do niej, że musi wyryczeć się za ostatnie osiem lat.Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/poranek-dla-tych-ktorzy-przezyli-jatke.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz