Prośba do czytelników

Bardzo ważne są dla mnie komentarze. Zatem proszę o nie, by móc poprawić swoją powieść w takim stopniu, żeby było w niej jak najmniej błędów.
Ważne: należy czytać posty w kolejności od najstarszego do najświeższego. Posty mają tworzyć sensowną całość. Przecież jest to powieść.

środa, 12 listopada 2014

***

Zawiesista mgła spowiła swoimi lepkimi łapami obozowisko uchodźców. Była tak gęsta, że nie mogła być wytworem natury. Wszystko, co działo się na polanie było w tej chwili osobliwe, nawet cisza, która spowiła swoim całunem okolicę. Każdego wędrowca z doświadczeniem mogło dziwić to, że bagna na ten czas w ogóle nie żyły odgłosami nocy. Przecież trzęsawiska, a zwłaszcza o tej porze doby, były pełne wszelakiego rodzaju przerażających odgłosów. Zawsze w tle coś kwiliło, darło się w agonii lub wydawało pierwszy okrzyk narodzin na tym przeklętym świecie. A tu nic. Martwa cisza.
Brak naturalnego rytmu przyrody a wraz z nim  gwaru zwierzyny z bagien zastanawiał. To wystarczyło, by zaniepokoić podświadomość śpiącego po biesiadzie wojownika. Jego wyostrzony zmysł słuchu nie odebrał bodźców, które powinien był zarejestrować. Wyuczony i wyszkolony przez wiele lat treningu reagował niezależnie od świadomości na tego typu subtelne znaki zazwyczaj ignorowane przez zwykłe, nie przygotowane istoty. Był to sygnał alarmowy, że dzieje się coś niepokojącego.
Darkar zgodnie z wyuczonym odruchem w nowych, nieznanych miejscach, które z założenia mogły być niebezpieczne,  spał w oporządzeniu oraz z bronią tuż przy sobie. Dzięki takiemu nawykowi wielokrotnie uniknął zaskoczenia a w konsekwencji śmierci. Tylko w taki sposób mógł się migiem przygotować do odparcia niespodziewanego ataku a później walki w obronie własnej. Te zasady wpajane mu przez długie lata nauki miały zwłaszcza zastosowanie w takim miejscu, jak mokradła Palonii. Darkar czuł się więc przygotowany na każdą ewentualność, którą mu przyniesie los. W takich chwilach należało mieć baczenie na wszystko.
Otworzył oczy. Sen mu minął nadspodziewanie szybko. W jego krwiobiegu już zaczęła krążyć intensywnie wydzielana adrenalina. Zazwyczaj wyczuwał ten moment. Powoli wstał. Najpierw z kopy siana wysunęła się jego głowa, potem ręce przy tym starał się nie narobić hałasu. Gdy jego oczy wysunęły się ponad krawędź burty wozu, rozejrzał się starannie wokół siebie. Zaniepokoił go brak wałęsających się po obozowisku psów. Nadstawił uszu, miał nadzieję, że może usłyszy jakieś pojedyncze, gdzieś w oddali szczekanie, ale nic z tego. Nie dotarł do niego żaden, nawet najcichszy dźwięk. To nie była normalna sytuacja. W takim miejscu, jak zwłaszcza moczary, wokół  musiało się dziać wiele interesujących dla czworonogów rzeczy. Te zwierzęta, a przecież wiedział to z własnego doświadczenia życiowego, na pewno, by wściekle ujadały. Jednoznacznie nadciągnęło coś złego.
Odwrócił się do Sinoe. Dotknął druha delikatnie a zarazem stanowczo w ramię. Chciał go wyrwać ze snu.
– Sinoe wstawaj ! – wyszeptał do ucha niziołka. – Sinoe wstawaj.
Próby zbudzenia małego człowieczka spełzły na niczym. Jeszcze raz, ale już znacznie gwałtowniej szarpnął go za ramię. Ten jednak nadal spał, jak suseł. Wydał z siebie tylko jedno głośne i przeciągłe chrapnięcie. Zadanie ocucenia towarzysza przez wojownika mogło być trudniejsze niż początkowo się wydawało z jednej ważkiej przyczyny: na wieczerzy się nie oszczędzał. Po prostu spił się, jak bela.
– Wstawaj. – krzyknął zbrojny.
Sinoe wreszcie się leniwie poruszył. Powoli zaczął otwierać swoje oczy. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się wokół siebie. Nie rozumiał w ogóle, co się wokół niego dzieje.
– Darkar, co się stało ? Świta już ? Toż ja dopiero, co zasnąłem. – zabełkotał z pretensjami w głosie jeszcze nie w pełni trzeźwy niziołek.
– Nie wiem co, ale jestem pewien, że na pewno coś się dzieje. Coś złego. Czuję to.
– To po to mnie budzisz w środku nocy, żeby mi zakomunikować, że nie wiesz ! Że przewidujesz, że domyślasz się !?
Tak! Niepokoi mnie brak jakichkolwiek odgłosów z bagien. Nawet psy, kurwa, nie ujadają, co jest bardzo zastanawiające. odparował wściekły wojownik do małego pyskacza. Bo, widzisz, psy nocą zazwyczaj szczekają, ponieważ są czujne i reagują na każdy szelest. Zwłaszcza w takim miejscu jak bagna, gdzie jest mnóstwo powodów do takiego zachowania czworonogów. A do tego ta mleczna i gęsta mgła…
– No tak, ja też właściwie nic nie słyszę. Masz rację to może być dziwne. – Sinoe przekręcił się na drugi bok i próbował podnieść głowę do góry, by popatrzeć z wozu na okolicę. Był ciekaw, co się właściwie dzieje. Jednak alkohol był silniejszy i nie pozwolił mu zrealizować tego prostego zamysłu. Wreszcie zrezygnował.
– Zostałem nauczony, że jak coś się dzieje nie zgodnego z naturą rzeczy to może oznaczać tylko jedno, że jestem w tarapatach.
– Darkar, ale czy aby na pewno się nie mylisz. Miałem taki słodki sen! – zajęczał niziołek.
– W takich sprawach nigdy się mylę. Jestem pewien, że coś jest nie tak. Zobacz, jak osobliwie zachowuje się mgła nad obozem. To nie może być dzieło przyrody. Coś mi tu śmierdzi i to bardzo.
– No, gęsta taka jakaś ta mgła. Ale może przyczyną są bagna ? – próbował przekonać towarzysza podróży niziołek.
– Ukryj się w sianie. Ja idę się rozejrzeć. Czekaj tu na mnie i nigdzie się nie ruszaj.
– Dobrze nie będę się stąd ruszał. Przyrzekam. Idę spać... Jak coś odkryjesz, daj mi znać.
Darkar z szablą na plecach ześlizgnął się na trawę z wozu, który był ich legowiskiem. Zrobił to bezszelestnie. Był gotów na to, co miało nastąpić. Tak mu się tylko jednak wydawało, jak miało się później okazać. Rzeczywistość była bardziej brutalna nawet jak dla niego.
Podczas powrotu z wieczerzy zapamiętał rozstawienie straży. Całkiem blisko od miejsca ich spoczynku powinien stać wartownik. Wypatrzył go przypadkiem, gdy szukał ustronnego miejsca na załatwienie swojej potrzeby fizjologicznej. Po opuszczeniu miejsca, gdzie spali to tam skierował swoje pierwsze kroki. Wyszedł z całkiem słusznego założenia, że jeśli wszystko jest w najlepszym porządku to z całą pewnością powinien go tam odnaleźć całego i zdrowego.
Kiedy dotarł na pobliskie stanowisko wartownicze jeszcze bardziej wzrosły jego obawy. Na ziemi leżało martwe ciało. A w zasadzie coś, co po nim zostało. Była to krwawa masa z porozrywanymi członkami, które zostały rozrzucone po całej okolicy. Nawet Darkara ten widok przyprawił o mdłości.
Będąc wojownikiem dążył do perfekcji w zabijaniu, szybko i bez zbędnych ceregieli. Szkolono go, że należy szanować czas, bo zbyt długie wykonywanie zlecenia może grozić jemu zdemaskowaniem a w konsekwencji niechybną śmiercią. Ale to, co zobaczył tutaj, świadczyło o tym, że ta odnaleziona ofiara była pożywieniem dla jakieś bestii. A rozsiane członki były niechybnie resztkami po spożytej wieczerzy. Cóż to mógł być za potwór?
Nagle usłyszał z prawej strony krzyk dziecka. Natychmiast wyrwał z pochwy szablę. Na chwilę znieruchomiał i nasłuchiwał. Wreszcie dobiegł go ponownie wrzask.
– Mamo, mamooooo….. – głos bardzo szybko się urwał. Ale dla niego ta krótka chwila wystarczyła, by się zorientować, że dobiega z pobliskiego namiotu. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej runął przez mgłę do miejsca, gdzie spodziewał się odnaleźć przerażone dziecko.

Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/sinoe-zakopa-sie-geboko-w-sianie.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz