***
Zawiesista mgła spowiła swoimi lepkimi łapami obozowisko
uchodźców. Była tak gęsta, że nie mogła być wytworem natury. Wszystko, co
działo się na polanie było w tej chwili osobliwe, nawet cisza, która spowiła
swoim całunem okolicę. Każdego wędrowca z doświadczeniem mogło dziwić to, że
bagna na ten czas w ogóle nie żyły odgłosami nocy. Przecież trzęsawiska, a
zwłaszcza o tej porze doby, były pełne wszelakiego rodzaju przerażających
odgłosów. Zawsze w tle coś kwiliło, darło się w agonii lub wydawało pierwszy okrzyk
narodzin na tym przeklętym świecie. A tu nic. Martwa cisza.
Brak naturalnego rytmu przyrody a wraz z nim gwaru zwierzyny z bagien zastanawiał. To
wystarczyło, by zaniepokoić podświadomość śpiącego po biesiadzie wojownika. Jego
wyostrzony zmysł słuchu nie odebrał bodźców, które powinien był zarejestrować.
Wyuczony i wyszkolony przez wiele lat treningu reagował niezależnie od
świadomości na tego typu subtelne znaki zazwyczaj ignorowane przez zwykłe, nie
przygotowane istoty. Był to sygnał alarmowy, że dzieje się coś niepokojącego.
Darkar zgodnie z wyuczonym odruchem w nowych, nieznanych
miejscach, które z założenia mogły być niebezpieczne, spał w oporządzeniu oraz z bronią tuż przy
sobie. Dzięki takiemu nawykowi wielokrotnie uniknął zaskoczenia a w
konsekwencji śmierci. Tylko w taki sposób mógł się migiem przygotować do
odparcia niespodziewanego ataku a później walki w obronie własnej. Te zasady
wpajane mu przez długie lata nauki miały zwłaszcza zastosowanie w takim miejscu,
jak mokradła Palonii. Darkar czuł się więc przygotowany na każdą ewentualność,
którą mu przyniesie los. W takich chwilach należało mieć baczenie na wszystko.
Otworzył oczy. Sen mu minął nadspodziewanie szybko. W jego
krwiobiegu już zaczęła krążyć intensywnie wydzielana adrenalina. Zazwyczaj wyczuwał
ten moment. Powoli wstał. Najpierw z kopy siana wysunęła się jego głowa, potem
ręce przy tym starał się nie narobić hałasu. Gdy jego oczy wysunęły się ponad
krawędź burty wozu, rozejrzał się starannie wokół siebie. Zaniepokoił go brak
wałęsających się po obozowisku psów. Nadstawił uszu, miał nadzieję, że może
usłyszy jakieś pojedyncze, gdzieś w oddali szczekanie, ale nic z tego. Nie dotarł
do niego żaden, nawet najcichszy dźwięk. To nie była normalna sytuacja. W takim
miejscu, jak zwłaszcza moczary, wokół musiało się dziać wiele interesujących dla
czworonogów rzeczy. Te zwierzęta, a przecież wiedział to z własnego
doświadczenia życiowego, na pewno, by wściekle ujadały. Jednoznacznie nadciągnęło
coś złego.
Odwrócił się do Sinoe. Dotknął druha delikatnie a zarazem
stanowczo w ramię. Chciał go wyrwać ze snu.
– Sinoe wstawaj ! – wyszeptał do ucha niziołka. – Sinoe
wstawaj.
Próby zbudzenia małego człowieczka spełzły na niczym. Jeszcze
raz, ale już znacznie gwałtowniej szarpnął go za ramię. Ten jednak nadal spał,
jak suseł. Wydał z siebie tylko jedno głośne i przeciągłe chrapnięcie. Zadanie
ocucenia towarzysza przez wojownika mogło być trudniejsze niż początkowo się
wydawało z jednej ważkiej przyczyny: na wieczerzy się nie oszczędzał. Po prostu
spił się, jak bela.
– Wstawaj. – krzyknął zbrojny.
Sinoe wreszcie się leniwie poruszył. Powoli zaczął otwierać
swoje oczy. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się wokół siebie. Nie rozumiał w
ogóle, co się wokół niego dzieje.
– Darkar, co się stało ? Świta już ? Toż ja dopiero, co
zasnąłem. – zabełkotał z pretensjami w głosie jeszcze nie w pełni trzeźwy
niziołek.
– Nie wiem co, ale jestem pewien, że na pewno coś się
dzieje. Coś złego. Czuję to.
– To po to mnie budzisz w środku nocy, żeby mi
zakomunikować, że nie wiesz ! Że przewidujesz, że domyślasz się !?
– Tak! Niepokoi
mnie brak jakichkolwiek odgłosów z bagien. Nawet psy, kurwa, nie ujadają, co jest
bardzo zastanawiające. – odparował
wściekły wojownik do małego pyskacza. – Bo,
widzisz, psy nocą zazwyczaj szczekają, ponieważ są czujne i reagują na każdy
szelest. Zwłaszcza w takim miejscu jak bagna, gdzie jest mnóstwo powodów do takiego
zachowania czworonogów. A do tego ta mleczna i gęsta mgła…
– No tak, ja też właściwie nic nie słyszę. Masz rację to
może być dziwne. – Sinoe przekręcił się na drugi bok i próbował podnieść głowę
do góry, by popatrzeć z wozu na okolicę. Był ciekaw, co się właściwie dzieje.
Jednak alkohol był silniejszy i nie pozwolił mu zrealizować tego prostego zamysłu.
Wreszcie zrezygnował.
– Zostałem nauczony, że jak coś się dzieje nie zgodnego z
naturą rzeczy to może oznaczać tylko jedno, że jestem w tarapatach.
– Darkar, ale czy aby na pewno się nie mylisz. Miałem taki
słodki sen! – zajęczał niziołek.
– W takich sprawach nigdy się mylę. Jestem pewien, że coś
jest nie tak. Zobacz, jak osobliwie zachowuje się mgła nad obozem. To nie może
być dzieło przyrody. Coś mi tu śmierdzi i to bardzo.
– No, gęsta taka jakaś ta mgła. Ale może przyczyną są bagna
? – próbował przekonać towarzysza podróży niziołek.
– Ukryj się w sianie. Ja idę się rozejrzeć. Czekaj tu na
mnie i nigdzie się nie ruszaj.
– Dobrze nie będę się stąd ruszał. Przyrzekam. Idę spać...
Jak coś odkryjesz, daj mi znać.
Darkar z szablą na plecach ześlizgnął się na trawę z wozu,
który był ich legowiskiem. Zrobił to bezszelestnie. Był gotów na to, co miało
nastąpić. Tak mu się tylko jednak wydawało, jak miało się później okazać.
Rzeczywistość była bardziej brutalna nawet jak dla niego.
Podczas powrotu z wieczerzy zapamiętał rozstawienie straży.
Całkiem blisko od miejsca ich spoczynku powinien stać wartownik. Wypatrzył go
przypadkiem, gdy szukał ustronnego miejsca na załatwienie swojej potrzeby
fizjologicznej. Po opuszczeniu miejsca, gdzie spali to tam skierował swoje pierwsze
kroki. Wyszedł z całkiem słusznego założenia, że jeśli wszystko jest w
najlepszym porządku to z całą pewnością powinien go tam odnaleźć całego i zdrowego.
Kiedy dotarł na pobliskie stanowisko wartownicze jeszcze
bardziej wzrosły jego obawy. Na ziemi leżało martwe ciało. A w zasadzie coś, co
po nim zostało. Była to krwawa masa z porozrywanymi członkami, które zostały
rozrzucone po całej okolicy. Nawet Darkara ten widok przyprawił o mdłości.
Będąc wojownikiem dążył do perfekcji w zabijaniu, szybko i
bez zbędnych ceregieli. Szkolono go, że należy szanować czas, bo zbyt długie
wykonywanie zlecenia może grozić jemu zdemaskowaniem a w konsekwencji niechybną
śmiercią. Ale to, co zobaczył tutaj, świadczyło o tym, że ta odnaleziona ofiara
była pożywieniem dla jakieś bestii. A rozsiane członki były niechybnie
resztkami po spożytej wieczerzy. Cóż to mógł być za potwór?
Nagle usłyszał z prawej strony krzyk dziecka. Natychmiast
wyrwał z pochwy szablę. Na chwilę znieruchomiał i nasłuchiwał. Wreszcie dobiegł
go ponownie wrzask.
– Mamo, mamooooo….. – głos bardzo szybko się urwał. Ale dla
niego ta krótka chwila wystarczyła, by się zorientować, że dobiega z pobliskiego
namiotu. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej runął przez mgłę do miejsca, gdzie
spodziewał się odnaleźć przerażone dziecko.Ciąg dalszy:
http://darkarposwiecenie.blogspot.com/2014/11/sinoe-zakopa-sie-geboko-w-sianie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz